MACIERZYŃSTWO, ROZWÓJ

O szukaniu, znajdowaniu i celebrowaniu swojej pasji.

Wieeeem, na pierwszy rzut oka to nie jest wpis dla nas… – zapracowanych matek, celebrujących co najwyżej zimną kawę, a i to nie wszystkim nam jest dane 😉 Niemniej jednak zrodził się w moim sercu, bo czuję, że wiele z nas może go potrzebować.

Jeszcze kilka lat temu, gdy powstawał poprzednik tego bloga byłam mamą jednego dziecka i choć myślałam, że jestem strasznie zmęczona i zapracowana, to jednak miałam co nieco czasu na działania własne. Przez około półtora roku rozwijałam blog z całkiem niezłym rezultatem, ale przede wszystkim sprawiało mi to mnóstwo radości. Wraz z przyjściem na świat drugiej córeczki możliwości czasowe drastycznie się skurczyły. Mimo wszystko chciałam robić coś dla siebie i wracałam do mojego bloga, niestety bez sukcesu. Opieka nad dwójką dzieci i dom zabierały 90% mojego czasu, a do tego pasieka i dodatkowe zajęcia w okresie wiosenno-letnim.

Kiedy pojawił się na świecie nasz synek – trzecie dziecko – zastanawiałam się czy jeszcze uda mi się wrócić do robienia czegokolwiek, tylko dla siebie. Kiedy nie ma się pomocy bliskich, a Mąż jest bardzo dużo w rozjazdach jest się trochę w czarnej d…pie, jeśli chodzi o realizację własnych planów. Do tego momentu zdążyłam się już nauczyć, że siłowanie się z życiem i próbowanie robienia czegoś z dwójką czy trójką dzieci na ręku powoduje tylko coraz większą frustrację. Ale czy na pewno?

Jestem kobietą, która jak się za coś zabiera to lubi robić to dobrze. Warto tylko określić sobie poziom tego „dobrze” i zastanowić się, czy nie pomyliło nam się czasem z „idealnie”. I wtedy przyszło do mnie OLŚNIENIE!

Skoro pisanie sprawia mi przyjemność powinnam pisać, niezależnie od tego, czy gdzieś to opublikuję czy nie. Dlaczego rezygnuję z pasji na rzecz czynienia jej czymś większym, bardziej widocznym? Zdaje się, że współczesny świat właśnie takie komunikaty wrzuca do naszego podświadomego worka. Uczyń z pasji swoją pracę, zarabiaj na niej itd. – bardzo wiele takich komunikatów słyszymy/czytamy na co dzień. A wcale tak nie musi być.

Poza tym, zdążyłam się już przekonać, że kiedy chcemy zrobić ze swojej pasji „coś więcej” możemy stracić przy okazji cały fun, radość tworzenia. A o to właśnie w pasji chodzi.

Zresztą nie tylko ja tak mam. Pamiętam jak mój Mąż zaczął zajmować się pszczołami i rozbujał się w ciągu dwóch lat do pasieki, która liczyła 50 uli. Kolejne dwa sezony to była nie tylko dla niego, ale też dla mnie, męczarnia! Pracy było mnóstwo, o wiele za dużo dla dwóch osób, w tym jednej w drugiej ciąży. Stracił wtedy całą radość z pasji, jaką było dla niego pszczelarstwo. Na szczęście zrozumiał swój błąd i podjął decyzję o zredukowaniu liczby uli, tak aby mógł się tym po prostu cieszyć. I o to w tym chodzi!

Pasja powinna być naszą odskocznią, dawać nam radość i sprawiać przyjemność. Nie zawsze warto zamieniać pasję na interes przynoszący zyski. Pisze też o tym Paweł Tkaczyk w tym artykule na swoim blogu – specjalista od marketingu, którego bardzo szanuję.

Nasze pasje warte są tego, aby je celebrować, TAK PO PROSTU! Nie dajmy się zwariować zapędom tego pędzącego świata! Dajmy za to poprowadzić się głosowi, który podpowiada nam, co dla nas naprawdę dobre.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s