Sukces – mówi nam się, że każdy może go osiągnąć i że wszystko, czego pragniemy jest możliwe. Mówi nam się, że mamy nieograniczony potencjał – wystarczy tylko, że zaczniemy go wykorzystywać. Mówi nam się, że możemy spełnić każde swoje marzenie – niemal od zaraz, wystarczy zrobić tylko pierwszy krok. Dużo nam się mówi. Mówienie o tym jak dużo jest możliwe ostatnio stało się nie tylko modne, ale też bardzo opłacalne. Prawdziwy sukces maszynki do rozwoju osobistego. A co jest dalej, tam gdzie wzrok nie sięga? Cmentarzysko.
O sukcesie w życiu dużo się obecnie mówi. Na kanwie pragnienia osiągnięcia sukcesu wyrósł cały sektor przemysłu coachingowego. Bo któż z nas nie chciałby zrobić w swoim życiu czegoś znaczącego? Jednak… czy wszyscy jesteśmy do tego zdolni?
Dziś przedstawia nam się znane osobistości i mówi – zobacz, oni osiągnęli sukces, Ty też możesz. Dziś lansuje się gwiazdy, które jedną piosenką podbiły rynek muzyczny i przeprowadza się z nimi wywiady o tym, jak to jest osiągnąć sukces. Dziś opowiada nam się historie kolejnych startup-ów, tłumacząc jak wiele znaczy dobry pomysł – innowacja. Dziś w cenie jest dążenie do sukcesu, bo jeśli do niego nie dążysz, to jesteś leszczem. Dziś każdy z nas musi spełniać swoje marzenia, bo jeśli nie robi tego tu i teraz to marnuje swoje życie, niweczy wszystko.
Dziś przedstawia nam się znane osobistości, ale nie mówi się jak wiele pracy wymagało od nich osiągnięcie sukcesu, jak wiele porażek odnieśli po drodze i jak dużo wysiłku włożyli w swój plan. Dziś lansuje się gwiazdy, które jedną piosenką podbiły rynek muzyczny, ale nie pokazuje się co dalej z nimi się dzieje, nie mówi się o poniesionych przez tych ludzi „kosztach”. Dziś opowiada nam się historie kolejnych startup-ów, nie wspominając ile lat nauki, systematycznej pracy czy jakie naturalne predyspozycje leżą u podstaw innowacyjnego produktu czy usługi. Dziś w cenie jest dążenie do sukcesu, ale to Ty zapłacisz tę wysoką cenę. Dziś każdy z nas musi spełniać swoje marzenia tu i teraz, ale nie każdy może i nie każdy jest do tego stworzony.
Dziś kreuje się cywilizację sukcesu, która w istocie jest mżonką, a patrząc na to z innej, bardziej brutalnej strony – czystym zyskiem. Zyskiem budowanym na odwiecznym pragnieniu człowieka – pragnieniu odczuwania szczęścia. Idea cywilizacji sukcesu uosabia szczęście z życiem pełnym sukcesów. Jeśli ich nie osiągamy, to tak jakbyśmy byli niepełni. Idea cywilizacji sukcesu opiera się na tym, czego nam brakuje, budując w nas przeświadczenie, że aby osiągnąć szczęście potrzeba nam spełniać kolejne warunki.
Zapomniano o roli pracy, wysiłku, wytrwałości, konsekwencji, zaangażowania, próbowania, odwagi i wreszcie czasu. Suma tych wszystkich składników stanowi o możliwości osiągnięcia sukcesu na różnych polach.
Cywilizacja sukcesu sprawia, że przestajemy czuć się komfortowo będąc tym, kim jesteśmy, toteż zaczynamy nad sobą pracować, zmieniać się, dążyć do bycia „bardziej sobą”. Dążymy czy błądzimy?
Tam, gdzie nie udało się osiągnąć sukcesów w obszarach zawodowych czy prywatnych powstaje cmentarzysko.
Cmentarzysko wypieranego strachu, frustracji, rozczarowania, goryczy, załamania poczucia własnej wartości, depresji. Cmentarzysko niepowodzenia, którego roli nikt już dziś nie docenia. Niepowodzenie jest nieładne, niepożądane i w ogóle pase.
Tymczasem w moim odczuciu porażka jest nieodłącznym elementem sukcesu. Takiego prawdziwego, zdrowego sukcesu. Odnoszenie porażek jest niezbędne, by człowiek mógł potem psychicznie udźwignąć „ciężar” sukcesu. Porażki nas hartują, uczą, wzbogacają nasze doświadczenia, dodają sił i wiary we własne możliwości – tak paradoksalnie. Dobrze przeżyta porażka stanowi szansę, nie zagrożenie. Stanowi lekcję, nie regres. Co się dzieje, gdy sukces przychodzi zbyt łatwo i zbyt szybko?
Wyobraź sobie, że wspinasz się na górę. Pogoda Ci sprzyja, żadnych przeszkód po drodze. I szybciej niż oczekiwałeś docierasz na szczyt. Chwilę cieszysz się widokiem, po czym stwierdzasz, że w sumie myślałeś, że ta radość/szczęście potrwa dłużej, a Twój wzrok wypatrzył już kolejną, jeszcze wyższą górę, której zdobycie z pewnością przyniesie Ci więcej radości.
A teraz wyobraź sobie, że wspinasz się na górę, a szlak jest mokry, a miejscami nawet oblodzony. Wiatr wieje Ci w oczy, a po chwili nadciąga burza. By chronić siebie musisz zawrócić. Czujesz rozczarowanie, a może nawet rozpacz, ale znajdujesz w sobie mobilizację, by za kilka dni wyruszyć ponownie. Wiesz też, jakie błędy popełniłeś i czego zabrakło w Twoim ekwipunku, toteż do kolejnej próby podchodzisz lepiej przygotowany. Pomimo wszystko nieopodal szczytu okazuje się, że zawiodła Twoja kondycja i nie jesteś w stanie ukończyć wędrówki. Kolejny raz zrozpaczony schodzisz z góry i po kilku głębszych refleksjach zabierasz się za ćwiczenia, które mają wzmocnić Twoje ciało. Kolejny raz wyciągnąłeś wnioski ze swojego niepowodzenia. Dążysz więc do udoskonalenia tego, co nie zadziałało. W tym wypadku poprawiasz swoją kondycję. Po jakimś czasie znów wyruszasz na wyprawę i tym razem osiągasz szczyt. Ależ jak to smakuje! Jest radość, która wypełnia serce, jest duma, jest świadomość włożonego wysiłku. Widzisz ile pracy potrzebne było, by spełnić marzenie. Spędzasz na górze sporo czasu ciesząc się nie tylko widokiem, ale przede wszystkim ciesząc się sobą. Czujesz ogromną wdzięczność i satysfakcję.
Sukces ma różne oblicza i dla każdego z nas może i ma prawo znaczyć coś innego. Co nie znaczy, że nasze życie powinno być jednym, wielkim dążeniem do sukcesu. Bo w czasie tego dążenia to, co ważne i prawdziwe może uciec nam przez palce. Nie twierdzę, że nie warto osiągać sukcesów i realizować swoich planów. Twierdzę jednak, że warto robić to po swojemu, w swoim czasie, w zgodzie ze sobą, na własnych warunkach i dla siebie.
„Nie oceniaj mnie przez pryzmat sukcesu, oceniaj mnie na podstawie liczby upadków i tego, jak się z nich podnosiłem.” – Nelson Mandela
to gwiazdy lansują się same, kto więcej da, a prawdziwa sztuka i artyści umierają…