Mężczyzna zalał kawę wrzątkiem. Miał ochotę na tę fusiastą, tradycyjną. Po chwili zamieszał ją łyżeczką, po czym od razu chciał się napić, ale fusy mu w tym przeszkadzały, no i do tego wrzątek. Nieco poirytowany postanowił dolać mleka – tak szybciej będzie chłodna. Niestety kawa nie zdążyła się dobrze zaparzyć i fusy unosiły się jeszcze przez jakiś czas na powierzchni… Poirytowany mężczyzna wziął drugi kubek. Wsypał dwie łyżeczki kawy rozpuszczalnej, zalał wodą, dolał mleka, napił się i pośpiesznie wyruszył w stronę komputera.
Co się dzieje, gdy wysyłasz e-mail i nie dostajesz szybkiej odpowiedzi? Przecież jej potrzebujesz, na dziś albo nawet na wczoraj. Masz kilka spraw do zamknięcia.
Albo… gdy czekasz w kolejce w sklepie… Słyszysz to wzdychanie za swoimi plecami?
Fast foody. Kawa na wynos w podziemiach metra. Szybka komunikacja. Szybki Internet. Pędzący konsumpcjonizm. Smartphone, Smartwatch. Inteligentne domy. To tylko niektóre z „objawów”, a gdzie jest źródło? Oczywiście jak zawsze, źródło jest w nas. Moje pytanie brzmi, skąd się tam wzięło?
Czytając to, co do mnie piszecie albo słuchając tego, o czym mówi się w moich rodzinnych bądź przyjacielskich kręgach dochodzę do wniosku, iż niemal wszyscy jesteśmy świadomi, że żyjemy bardzo szybko, ale… nie zawsze jest nam z tym dobrze. Rozwój globalny, za którym obecnie podążamy ma mnóstwo zalet – nie śmiałabym tego negować. Ale… niestety bardzo często można zagubić się w tym biegu, a wtedy nie jest już tak kolorowo.
Przede wszystkim nurtuje mnie zgubny wpływ „kultury instant”, która zdaje się wtargnęła w nasze życie z ogromną mocą. Zniekształciła nie tylko nasze nawyki żywieniowe, ale przede wszystkim zaburzyła obraz naszych wartości i tego, czego rzeczywiście do życia nam potrzeba.
Dziś czujemy, że musimy mieć wszystko od zaraz. Nowe buty, ubrania, samochody czy gadżety, ale nie tylko… Pragniemy zmiany – znajdziemy na pewno mnóstwo programów prowadzących do zmiany w 21 lub w 90 dni. Wersja druga przeznaczona tylko dla bardziej cierpliwych. Pragniemy wzbogacić się – też się da, znacznie szybciej niż kiedyś. Nowa pasja – wystarczy kilkanaście „kliknięć” i możesz mieć wkrótce nowy aparat, wędkę, ul, kurs online albo czego jeszcze zechcesz.
Cierpliwość i pokora nie są naszą mocną stroną. A życie rządzi się pomimo wszystko swoimi prawami. Są zmiany, które wymagają czasu. Są sprawy, których nie załatwimy od ręki. Są chwile, które nie chcą szybko minąć. Wobec różnych życiowych tarapatów możemy przejawiać dwie zasadnicze postawy. Pierwszą z nich jest natychmiastowa chęć zmiany. Jeśli nie jest to możliwe pojawia się ogromna frustracja i rozczarowanie. Druga z nich wiąże się z nabraniem dystansu do problemu i pozwoleniu sobie na spokojne poszukiwania najlepszego dla nas rozwiązania.
Mój tata w obliczu wyzwań często mówił: „Spokojnie, powoli…” Wiesz, co się ze mną działo jak ja słyszałam to „spokojnie, powoli”…??? Gotowałam się! Doprowadzało mnie to do poziomu wrzenia 😉 Dziś jednak widzę, że w tym stwierdzeniu zawiera się nie tylko sporo mądrości, ale też pewnego rodzaju wolność. Wolność do poddania się swobodnemu przepływowi życia. Wolność do chodzenia własnymi ścieżkami. Wolność do decydowania o sobie.
Zapominamy o tym jak wiele nam wolno! Zamiast tego czujemy na swoich barkach coraz więcej przymusu… Przymusu posiadania, przymusu osiągania, przymusu dążenia, przymusu konsumowania i wreszcie przymusu sukcesu. Na już!
Gdzie jest źródło „natychmiastowości”? Jest poza nami, a jednak już w nas. Kreowane przez środki masowego przekazu. Nie ma w tej kreacji dosłowności. Nie jest bezpośrednia. Nie ma w niej słowa „musisz” jest słowo „potrzebujesz”. Chłoniemy to.
Wszystko jednak ma swoją cenę. Wydaje nam się, że żyjąc szybko więcej przeżywamy, że więcej czerpiemy z życia. Myślę jednak, że sporo nas omija.
Jaki ja mam na to sposób? Poszukuję. Wybieram. Decyduję. Wierna sobie.
Spowolnienia Ci życzę, majówkowo 😉
Justyna
Justyno, mądry i cenny wpis. To prawda – z powodu znaczącego tempa rozwoju społeczno-gospodarczego (oraz technologicznego) cywilizacja wystrzeliła do przodu. Mi osobiście bardzo nie podoba się życie w pośpiechu. Wychowałam się na wsi i w dorosłym życiu osiedliłam w pięknym Toruniu (u nas życie aż tak nie pędzi w porównaniu do np. Warszawy w której po trzech dniach dostaje depresji). Cieszę się, że tu trafiłam. Zapraszam Cię też do mnie https://toruniankapl.wordpress.com/ 🙂
Ja cieszę się, że trafiłaś do mnie 😉 Pozdrawiam 🙂
Będę wpadać, bo lubię jak ktoś mądrze mówi. A jakby nie patrzeć jesteśmy społecznością i powinniśmy się wspierać 🙂
Tak, podoba mi się takie podejście 😉
😉 daj znać co nowego u Ciebie w mailach – napisz coś kiedyś o kobietach, proszę 🙂 No i wpadaj też do mnie.
Pewnie 🙂
Fajne, zrównoważone podejście do życia 🙂 Czasami ta presja czasu jest wywierana na nas przez osoby wokoło: szefów, klientów, itd. Może być to trudne do uniknięcia, ale z całą stanowczością staram się z tym walczyć i prowadzić możliwie spokojne życie, nieskupiające się na dzikim wyścigu, na końcu którego nie ma nic (według mnie) wartościowego. Chyba będę częściej tutaj zaglądać:) No i nareszcie zaczyna mi się wolniejszy okres (a propo pośpiechu :)) więc muszę wrócić do pisania na blogu 🙂
Zapraszam 🙂 pisanie jest super, warto znaleźć czas na realizacje pasji 🙂
Oj to prawda.. czas pędzi niepostrzeżenie i mi się już w głowie też poprzestawiało, i wszystko robię w biegu. Ciągle mam z tyłu głowy, szybko to, szybko tamto, i wydaje mi się, że na nic nie mam czasu… Choć mnie się wydaje, że to akurat zasługa tych wszystkich internetów, wciągających ja ruchome piaski. Kiedy w pracy na przerwie z braku laku patrzę w Fejsbuka albo Instagram to 30 minut przerwy leci jak 5 minut. A kiedy w końcu wczoraj wybraliśmy się z Mężem i kotem ( 😀 ) na spacer do parku, potem odstawiliśmy do domu kota i wyszliśmy jeszcze sami na miasto coś zjeść i jeszcze zrobilismy zakupy po drodze.. wydawało mi się, że musiało minąć przynajmniej 5 godzin, bo ”tyle zrobiliśmy, tyle się działo”, a tu się okazało, że minęło ledwo dwie i pół… Czasem człowiek ma ochotę na prawdę wysadzić te całe internety w powietrze… ale, przecież jak tu bez nich żyć? Bez google maps, bym dawno zginęła…
Również życzę spowolnienia wszystkim 😉