Obserwując to, co dzieje się w życiu, to co dzieje się w Polsce, to co dzieje się na świecie i jednocześnie prowadząc tego bloga od trzech miesięcy doszłam w międzyczasie do wniosku, że czasami – a może nawet zbyt często – nie potrafię złapać dystansu do otaczającej mnie rzeczywistości.
Czasami kategoryzując życiowe zdarzenia nadaję im jedynie czarną albo białą etykietę. To się dzieje niezależnie ode mnie. Czasami również traktuję przeróżne sytuacje jak sprawy życia i śmierci. Czasami chcę aby to, co robię było doskonale doskonale. I czasami spalam się w związku z tym nad zdarzeniami czy okolicznościami, które w istocie nie są warte aż takiego zaangażowania.
Często zdarzenia te mają dość duże znaczenie dziś, ale nie rzutują na resztę mojego życia. Nie rzutują nawet na nadchodzący miesiąc. Ostatnio pojawiło się w moim życiu kilka pomysłów na to, co dalej. Złapałam się na tym, że każdy z nich roztrząsałam tak, jakby od niego zależało czy przeżyję kolejny dzień. W każdym widziałam strefy: czarną i białą, nie dostrzegając, że jest coś po środku. A może właśnie to „coś” jest moim rozwiązaniem.
Na drodze rozwoju osobistego często trafiałam na książki czy filmy, których przekaz brzmiał by dawać z siebie wszystko, by żyć pełnią, by w 100% oddać się temu, czego pragniemy. Niestety na drodze mojego zwykłego ludzkiego rozwoju idea ta pryska niejednokrotnie jak bańka mydlana. Dlaczego? Bo jestem tylko człowiekiem i nie zawsze mogę robić wszystko na 100%, czasami mam czas i przestrzeń jedynie na 50 albo na 5. Czy to oznacza, że nie mogę realizować swoich marzeń? Absolutnie nie. Pełnię różne role w swoim życiu, a od kilku lat moje życie jest bardzo mocno sprzężone z dzieckiem i mężem. Wszystko, co dzieje się w ich życiu oddziałuje na moje, a wszystko, co dzieje się w moim życiu oddziałuje na nich. Nie mogę rzucić wszystkiego i oddać się pisaniu bloga codziennie, a bardzo bym chciała. Może i zyskałabym wtedy satysfakcję i spełnienie z realizacji tego przedsięwzięcia na 100%, ale inne sfery mojego życia byłyby niezwykle zaniedbane. Czy byłabym wtedy naprawdę spełniona?
Dystans do siebie i do życia pozwala utrzymywać względną równowagę. Oprócz bieli i czerni są inne kolory. Patrząc na otaczającą mnie rzeczywistość staram się je dostrzegać i nie brać wszystkiego tak bardzo na serio. Oprócz tych wszystkich ważnych spraw i ludzi wokół, ważne jest także, jak ja się z tym czuję. To, czy towarzyszy mi spokój czy napięcie, ma dla mnie znaczenie.
Brak dystansu jawi mi się jako taki ptak drapieżny, który uczepi się małej myszki i skupiony na swojej zdobyczy nie dostrzega tuż obok stada zająców, które byłyby znacznie bardziej sycącym kąskiem. Porównanie może brutalne, ale najlepiej oddaje to, co chcę Ci powiedzieć. Patrząc na swoją pracę, na pasję, na rodzinę, na decyzje i wybory, których dokonujemy powinniśmy czasami odetchnąć kilka razy, przysiąść, odpuścić i dopiero spojrzeć na sytuację, w której jesteśmy jeszcze raz.
Nasuwa mi się w tym temacie jeszcze jedna refleksja, dotycząca właśnie ścieżki rozwoju osobistego. Uważam, że to bardzo istotny element życia. Potrzeba nam czytania i bywania wśród ludzi, którzy rozwijają siebie i swoją duchowość, by lepiej rozumieć życie. Ale z czasem przychodzi też do mnie świadomość, że ich droga nie jest moją drogą. Uważam także, że nawet w tematach rozwojowych można się zagubić. To tak jakby kończyć jedne studia i zaczynać kolejne nie wykorzystując zdobywanej wiedzy w praktyce, nie weryfikując jej, nie sprawdzając czy i na ile działa ona dla nas, w naszej branży, w naszej pracy. Studiowanie dla samego studiowania nie jest rozwijające. Rozwinąć się można dopiero przekuwając wiedzę na doświadczenie – idąc własną drogą.
Życie z dystansem jest bardziej kolorowe, a nawet bogatsze. Dystans jest wspaniałym narzędziem rozwoju. Sposobem, by podejmować lepsze decyzje. Paradoksalnie pozwala mi być bliżej siebie. Nie wszystko jest aż tak ważne. Nie wszystko jest aż tak potrzebne. Nasze całe życie nie musi zależeć od decyzji o kierunku dążeń na kolejne 3 lata. Dystans pozwala spojrzeć na sprawy z innej perspektywy.
Dystansu Tobie i sobie życzę,
Justyna
Bardzo fajny wpis, dystans do siebie i wszystkiego dookoła pozwala się rozwinąć i mieć czysty, spokojny umysł :)!