– Jest taka sprawa, że chciałabym Ci powiedzieć, że… no wiesz… bo jaaaa… tak mi ciężko i w ogóle ty mnie nie rozumiesz, nic o mnie nie wiesz… a mnie coś męczy od dłuższego czasu… Bo ja cię kocham.
Trudno, nawet powiedziałabym coraz trudniej przychodzi nam wyrażanie uczuć i mówienie drugiej osobie tego, co naprawdę myślimy. Pewnie psychologowie mogą się szerzej wypowiedzieć w tym zakresie. Ja wiem tylko to, co obserwuję. A najchętniej obserwuję u siebie.
Kiedy byłam kilka lat młodsza bałam się powiedzieć swoje zdanie szefowi, tudzież zawalczyć o swoje albo chociaż poprosić o to, co mi się należy. W miarę upływu życia człowiekowi grubieje skóra i mniej przez nią przecieka do środka. I nie byłoby to takie złudne, gdyby nie fakt, że przez tą grubszą skórę trudniej się też wydobywa to, co wydobyć się powinno.
Każdy z nas w jakimś okresie życia zapewne poczuł lub poczuje coś do drugiego człowieka i zechce to wyrazić. I sprawa jest prosta, jeżeli obydwa gołąbeczki mają się ku sobie, ale sytuacja komplikuje się, gdy jeden gołąbek chce pozostać wolny albo w ogóle nie zauważa uczuć drugiego.
Jakoś tak od podstawówki bałam się ludziom powiedzieć co do nich czuję. Oczywiście najtrudniej przychodziło mi powiedzenie czegoś chłopakowi. Raz zdobyłam się na odwagę i nie spotkałam się z pozytywną reakcją, więc jak możesz się domyślić więcej tego rodzaju otwartości nie praktykowałam. Do czasu…
Czytałaś/czytałeś może wpis o Czapli i Żurawiu? To historia początku mojego związku z obecnym mężem. Jest tam taki króciutki fragment o tym, że powiedziałam mu co naprawdę czuję. Od początku naszą relację zdominowała więź, której żadne z nas nawet nie próbowało zakwestionować. To było coś bardzo silnego, czuliśmy to, ale z jakichś powodów nie pozwoliliśmy temu ewoluować, choć bardzo nas do siebie ciągnęło. Podczas jednego ze spotkań pociągnęło mnie jednak bardziej i to był taki moment, kiedy zrozumiałam, że chyba go kocham. Co zrobiłam? W zasadzie nic takiego, bo wiedziałam, że nie porzuci swojego życia, by ze mną być. Delikatnie więc zasugerowałam o co chodzi, ale nie oczekiwałam, że zabierze się do działania. Bałam się tego oczekiwać. Potem jednak w ciągu kilku miesięcy działo się w moim życiu dużo rozwojowych rzeczy i wiedziałam, że jak mu chociaż nie powiem, co czuję, to się uduszę. Bałam się bardzo, ale zaryzykowałam. Niestety wtedy nie spotkałam się z pozytywną odpowiedzią, ale w życiu jest tak, że „nie”, nie zawsze znaczy „nigdy nie”, może oznaczać po prostu „teraz nie”. Tak było w tym wypadku. Finał tej historii jest szczęśliwy, ale czasami sobie tylko pomyślę jakie byłoby moje życie gdybym wtedy nie powiedziała mu, co czuję. Czy miałabym rodzinę, czy byłabym tą osobą, którą jestem dzisiaj? Czy byłabym tak szczęśliwa? A może znalazłabym spełnienie u boku innego mężczyzny? Trudno gdybać, ale jedno jest pewne. Nie byłoby tak, jak jest dziś. A dziś niczego nie żałuję.
Czy zrobiłabym to jeszcze raz? Tak! Nawet gdybym miała spotkać się z odmową. Nie lubimy uczucia odrzucenia, dlatego boimy się wyrażać swoje uczucia. Z drugiej strony nie jest nam dobrze, kiedy dusimy się w sosie z własnych emocji. Dlatego warto mówić, gdy mamy ludziom coś do powiedzenia. Zwłaszcza, gdy od wypowiedzenia tych słów może bardzo dużo zależeć. Życie to nie komedia romantyczna. Zwroty akcji nie zdarzają się same, my je tworzymy.
Nie bójmy się własnych uczuć, nie bójmy się naszej emocjonalności. Wszak jak powiedział czy napisał kiedyś George Addair: „Wszystko, czego kiedykolwiek pragnąłeś, jest po drugiej stronie strachu.”
Otwartości Ci życzę,
Justyna