Czy to nie strata czasu tak się położyć i odpoczywać, gdy tyle wspaniałych chwil w życiu czeka? Kiedyś bardzo mało odpoczywałam. Akumulatory ładowałam głównie na wakacjach. Niemal przez cały dzień i większość wieczoru byłam aktywna.
Szczytem aktywności jaki osiągnęłam był piąty rok studiów. Wstawałam o 4:30 rano i przez dwie godziny pisałam pracę magisterską lub opracowywałam zebrane materiały. Potem ogarniałam śniadanie i siadałam na godzinę do angielskiego. Przygotowywałam jedzenie do pracy i o 9:30 wychodziłam z domu. Pracę kończyłam ok 18-19. Wracając szłam na fitness. Po powrocie jeszcze ogarniałam coś w domu, czytałam i szłam spać. Czasami jechałam jeszcze do biblioteki, tudzież pracowałam także wieczorami, jeśli była taka potrzeba. Dodam, że pracę miałam kreatywną i wymagającą, zarazem niezwykle rozwijającą. Zajmowałam się promocją i współorganizowałam międzynarodowy festiwal. Dziś nie wiem skąd miałam na to siłę, ale wiem za to jaka drzemie we mnie moc, jeśli czegoś chcę 🙂
Po tych wygibasach jednak przyszedł czas na macierzyństwo, które nauczyło mnie odpoczywania – paradoksalnie. Nauczyłam się doceniać czas, który mam dla siebie i wykorzystywać go na jak najbardziej efektywną regenerację, zwłaszcza kiedy jako mama sześciomiesięcznego bobasa zaczęłam ponownie pracować. Och… jak ja pokochałam spanie. Pierwszy raz w życiu nie było mi szkoda czasu na sen. Powiem więcej, do dziś praktykuję pójście spać nawet o 20:00 raz w tygodniu – jeśli tego potrzebuję. Poświęcam jeden wieczór, tak, ale za to pozostałe 6 mam siłę i energię na twórcze lub mniej twórcze działania, ale… nigdy wtedy nie ogarniam nic w domu, nie prasuję, nie gotuję. To jest jedyny czas w ciągu dnia, który mam dla siebie bądź dla mnie i męża. To nie jest czas na latanie ze ścierą po domu.
Poza tym lubię łapać momenty, takie chwile, kiedy można odpocząć. Bywa, że cieszy mnie nawet „samotny” wyjazd na zakupy… Bez pasażera z tyłu. Ten moment, kiedy jedziesz samochodem, słuchasz muzyki i nikt ci tego nie zagłusza – bezcenny.
Czasami udaje mi się wypić poranną kawę na balkonie, gdy wstanę wcześniej niż Iskierka. Oddycham wtedy całą sobą.
Już nie jest mi szkoda czasu na odpoczynek, za to szkoda mi życia na omijanie go, na wyścig. Jeżeli i tak dotrę kiedyś do mety, to po co mam biec, kiedy mogę spacerować?
Udanego odpoczynku Ci życzę,
Justyna