Na wsi mieszkamy ponad rok. Wcześniej – zanim wyjechałam na studia mieszkałam na tej samej wsi 19 lat. Znam temat dobrze, choć okoliczności w jakich jestem tutaj dziś są zgoła inne niż te z dziecięcych lat.

Po pierwsze przywiodła mnie tu ponownie pszczelarska pasja mojego męża, po drugie zmęczyłam się Stolicą. Chciałam spróbować innego życia, z dala od tłoku i korków. Choć nie przyszło mi łatwo zrezygnowanie z zawodowej aktywności, którą kontynuowałam uparcie z dzieckiem pod pachą. I tęsknię czasami za możliwościami, jakie dają duże miasta, to taka odmiana wpłynęła bardzo pozytywnie na moje życie. Choć na początku przeklinałam swoją decyzję…
Pewnego letniego dnia słyszłam w radiu wywiad z jakimś artystą zachwalającym życie na wsi. Widać kreuje się w kraju jakiś nowy trend, bo jak tak dalej pójdzie, to wsie znikną z powierzchni Polski. I nie mówię tu o takich wsiach „podmiejskich”, które się rozbudowują. Mówię tu o takich prawdziwych polskich wioskach, które… nie owijając w bawełnę… wymierają. Dosłownie.
Liczba pogrzebów tutaj kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt razy przewyższa liczbę chrztów. Średnio 1-2 razy w tygdniu odbywa się pogrzeb. Ślub w ubiegłym roku odbył się raz, a chrztów jeśli się nie mylę było 6-7. To tak statystycznie.
Patrząc na aspekty nieco bardziej optymistyczne – jest miło. Jest cisza i spokój. A przyroda pozwala odczuwać człowiekowi, że nie jest sam we wszechświecie.

Znacznie bardziej odczuwa się pory roku, ale też bardziej dotkliwie odczuwa się efekty pogodowych wybryków np. w postaci braku prądu lub śnieżycy.
Ludzie interesują się tym, co u sąsiadów, chyba że są akurat pokłóceni – to wtedy na wieki wieków.
Łatwiej zebrać myśli i zachować wewnętrzną równowagę, bo bycie w odosobnieniu nie jest tutaj towarem deficytowym.
Nie ma tu autobusów miejskich, ani nawet podmiejskich, więc trzeba podróżować swoim pojazdem, co w gruncie rzeczy jest miłe, bo nie trzeba oglądać obcych twarzy od rana. Lubię ludzi, ale codzienne dojeżdżanie komunikacją bywało męczące.

Co roku na wiosnę i jesień można stracić koła od swojego pojazdu w jakiejś dziurze, które od kiedy pamiętam tworzą się w tych samych miejscach – na szczęście bywają łatane.
W urzędzie wszyscy kojarzą kto jest skąd, załatwianie spraw idzie jak po maśle. Nie ma kolejek. To jest super! Kolejki są tylko do lekarzy, ale ma to związek z punktem pierwszym tejże listy.
Można być bez prądu nawet cały dzień – albo przez kilka miesięcy co piątek – jak to miało miejsce dwa lata temu, kiedy wymieniano słupy w całej okolicy.
Jak zasypie śniegiem i przymrozi to jeździ się jak po lodowisku całą zimę. Nie ma mocnych. Liczba pługów śnieżnych i ludzi do obsługi tego pługu mocno ograniczona, a gminnych dróg wiele. Pamiętam moją pierwszą wyprawę taką drogą – pięć razy znalazłam się w zaspie na odcinku ośmiu kilometrów. Szkoła wpadania w poślizgi za darmo!

Nigdzie nie jest blisko – wszędzie trzeba dojechać, ale za to nie ma korków i nie śmierdzi spalinami. A w upalne dni można się schronić w cieniu budynków, altanki lub pod drzewem. W maju rechoczą żaby tak głośno, że co bardziej wrażliwi mogą mieć problemy ze snem, a w sierpniu dookoła słychać szum kombajnów. Zimą słychać świszczący wiatr, a jesienią miło popatrzeć na kolorowy las, tudzież zaplątać się w babie lato. Wiosną nie tylko przyroda budzi się do życia. Ludzie wypełzają ze swoich domów, by zająć się sprzątaniem ogrodu i podwórka. W polu huczą traktory. Naprawdę można odczuć poruszenie.
Podoba Ci się taki obrazek? Są plusy i minusy mieszkania na wsi – dokładnie tak samo jak w przypadku miasta. A to, czy jest więcej plusów czy minusów jest już sprawą indywidualną i zależy od okoliczności życia, także.
Byle do wiosny! 😉
Justyna
Justynka pisz pisz, polska wies straszna, moja milsza, zapraszam, ale blog i wies b ida w parze nieprawdaz 😉
To prawda, blog i wieś świetnie się komponują 🙂 Choć nie uważam, że na polskiej wsi jest strasznie. Każde miejsce ma swój charakter i zawsze znajdą się plusy i minusy mieszkania w konkretnym miejscu. Najważniejsze to mieć bliskich ludzi u boku 😉
Miło przeczytać proste zdania. Bez puszenia się i owijania w cekiny. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Dziękuję, wzajemnie 🙂
Witaj. Dzieckiem wsi jestem, młodą kobietą miast, a potem dojrzałą miasteczka. Powrót do natury…obserwuje to na moim Podkarpaciu. Kupują chałupiny, przyjeżdża architekt i robi porządek. Powstają dworki potworki, a zamieszkują je na szczęście krótkotrwale koszmarki. Wiesz wieś to nie jedynie piękne pejzaże, to bardzo duża zmiana życia, a faktycznie zaakceptowanym przez miejscowych nie będziesz nigdy. Tak więc żyjesz na wsi jako obserwator, a nie mieszkaniec. Wieś to mentalność, sposób życia i problemy, których nie zna nikt poza gospodarzami. Każdy z zewnątrz jest gościem, a ten zawsze widzi to ,co tubylcy chcą mu pokazać. Pozdrawiam