Przed Śwętami pisałam o moich grudniowych wewnętrznych porządkach. Jednym z najistotniejszych elementów tych porządków jest podsumowanie minionego roku. Zastanowienie się nad tym, co mnie spotkało i jak sobie z tym poradziłam. Ma to fundamentalne znaczenie dla zamknięcia spraw, których nie chcę za sobą ciągnąć.
Wyobrażam sobie wtedy walizkę do której pakuję wszystko to, czego naprawdę potrzebuję do dalszej podróży, a resztę zostawiam. Nie rozpamiętuję, nie dramatyzuję. Nie jest mi szkoda ubrań, które już mi nie leżą. Nie jest mi szkoda pracy, która „poszła na marne”, bo nawet w takiej beznadziejnej sytuacji mogłam się czegoś nauczyć. Nie jest mi szkoda relacji, które nie przetrwały próby czasu i zmian. Bardzo łatwo jest utknąć w przesżłości rozpamiętując albo w przyszłości marząc. Bardzo trudno jest być tu i teraz, działając i robiąc wszystko co w mojej mocy.
Miniony rok był dla mnie czasem transformacji, która zrodziła się w trudnych doświadczeniach. Patrząc na całe moje dotychczasowe życie stwierdzam, że jeszcze nigdy nie przeszłam tyle, co przez ostatnie dwanaście miesięcy.
Miniony rok był dla mnie czasem zagubienia się i szukania siebie na nowo. Posypało się chyba wszystko, co mogło się sypać. W wielu sytuacjach byłam zdana sama na siebie, a ponadto niemal z miesiąca na miesiąc przybywało mi obowiązków.
Miniony rok był dla mnie czasem żałoby, która wybrzmiewała nawet w najgłębszych zakamarkach duszy.
Miniony rok był dla mnie momentem zwrotnym, odnalezieniem się na nowo.
Miniony rok był dla mnie kolejnym wspaniałym rokiem bycia mamą mojej ukochanej Iskierki i żoną mojego wspaniałego męża.
Miniony rok sprawił, że dojrzałam, rozwinęłam się i odważyłam jeszcze bardziej.
Miniony rok był dla mnie lekcją pokory, akceptacji, miłości, docenienia życia.
Jestem wdzięczna za wszystko, co się wydarzyło. Jestem wdzięczna, że tu jestem.
Wkraczam w Nowy Rok z siłą, jakiej dotychczas nie miałam i głową pełną pomysłów – jak zawsze 😉
Szczęśliwego Nowego Roku Ci życzę!
Justyna