Jest taka kategoria zdarzeń w życiu określana „martwym punktem”, „sytuacją bez wyjścia” bądź „byciem w kropce”. Każdą wersję przerobiłam, czasem kilkakrotnie, w różnych momentach.
Wspólnym mianowikiem wszystkich tych sytuacji dla mnie było to, że nie wiedziałam co dalej. Albo nie widziałam rozwiązania, albo nie wiedziałam w którą stronę iść, albo nie potrafiłam odnaleźć się w nowych lub trudnych niejednokrotnie okolicznościach albo byłam bardzo zmęczona ówczesną sytuacją, bez szans na ruszenie z miejsca.
Wspólną cechą wszystkich tych sytuacji było towarzyszące mi rozdarcie, często negatywne emocje, frustracja, gniew, smutek. Nie zawsze było tak, że miałam kogoś u boku, kto pomógłby mi wyjść z tego, a czasami w ogóle nie chciałam słuchać dobrych rad albo prosić o pomoc.
Przeżywałam chwile kryzysów i entuzjastyczne chwile, kiedy widziałam światełko w tunelu. Bywało tak, że obwiniałam o swój los wszystkich i wszystko. Jednak wraz ze zdobywaniem nowych życiowych doświadczeń uczyłam się brania odpowiedzialności za moje życie.
Są dwie kluczowe kwestie związane z byciem w sytuacji bez wyjścia. Po pierwsze, nawet gdy nic nie możesz zrobić zawsze możesz dokonać wyboru swojego nastawienia. Mogłam zwrócić się w kierunku tego, co przytłaczające, co mnie dołuje, narzekać, zapadać się wgłąb bagienka, w którym i tak już tkwiłam, ale… mogłam też skupić się na tym, czego chcę (choćby w wyobraźni), mogłam skupić się na tym, co dobre we mnie, mogłam skupić się na każdej pozytywnej myśli i przyczepić się do niej, choćby to była tylko jedna optymistyczna myśl w ciągu dnia. Ta możliwość oczywiście była trudniejsza, bo nie było łatwo być optymistką, gdy miałam pod górę.
Drugą kwestią związaną z byciem w sytuacji bez wyjścia jest to, że zwykle po jakimś czasie pojawia się moment przełomu i zwykle po burzy wychodzi słońce. Wszystko wokół się zmienia i nigdy nie było tak, żeby kryzys w jakimś momencie nie zaczął transformować, a stąd już tylko krok do szukania możliwości rozwiązania problemu.
Jest jeszcze jedna kwestia. Będąc w trudnej sytuacji niejednokrotnie znajdowali się wokół mnie „doradcy”, którzy wiedzieli więcej o mnie i moim życiu niż ja sama. Dołowali mnie jeszcze bardziej niż sam problem, z którym się borykałam. Toteż przedsięwzięłam wobec nich starą, niezawodną technikę „jednym uchem wpada, a drugim wypada”. Bo nikt nie powie mi więcej o mnie, niż ja sama.
Najlepsze, co mogłam sobie dać, będąc w sytuacji bez wyjścia to podróż w głąb siebie, tylko tam mogłam szukać rozwiązań, które naprawdę zmieniają coś w życiu.
„Nawet gdy spotyka cię najgorszy los, to nadal możesz zdecydować, jaką opowieść będziesz w swojej głowie opowiadać o tym, co cię spotyka i możesz wybrać w jakiej roli się obsadzisz. Ofiary czy Bohatera.” – Monika Górska
Jasnych sytuacji Ci życzę,
Justyna