Coś Wam powiem o idealnych okolicznościach, momentach, ludziach… One nie istnieją. Ileż ja razy myślałam sobie, że zrobię to i to wtedy i wtedy.
Jeszcze na studiach miałam taki pomysł, aby zająć się organizacją ślubów. Kurs na konsultanta ślubnego kosztował wtedy około 2-2,5 tys. Sporo jak na studentkę. Na początku się nakręciłam, a potem zaczęłam wymyślać powody, dla których to nie jest dobry moment.
Oczekiwanie na idealny moment trochę odpuściłam sobie, kiedy zdecydowałam się na dziecko. Moment był wtedy anty-idealny, ale przemawiało przeze mnie coś tak silnego, tak ogromna chęć zostania mamą, że nie mogłam tego powstrzymać. A potem życie samo się poukładało, dając mi więcej szans, niż kiedykolwiek sobie wyobrażałam.
Za to z decyzją o powołaniu do życia drugiego dziecka bardzo długo zwlekałam, bo oczywiście żaden moment nie był dobry. Tym bardziej, że miałam już świadomość jak to będzie wyglądało. Patrząc wstecz myślę sobie, że spokojnie to dziecko mogło mieć już rok, półtora, ale ja czekałam aż wrócę do pracy, aż zrobię coś dla siebie, aż prześpię choć jedną noc… aż…aż…aż… Dziś stwierdzam, że tamten moment nie był wcale zły. Po prostu nie byłam jeszcze gotowa.
Bo idealne momenty same w sobie nie istnieją. Idealne momenty pochodzą z nas – tam z środka. Rzeczy się materializują, kiedy jesteśmy dość dojrzali i gotowi, by przyjąć to, co przynosi ze sobą życie. Dziś już nie pytam siebie „kiedy będzie idealny moment?”, dziś pytam siebie „czy już jestem na to gotowa?”.
Gotowości Ci życzę,
Justyna